Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Paradoks__
Zaślepiona powieściami
Dołączył: 15 Kwi 2009
Posty: 5983
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 10:59, 03 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Ło maaasz.. ja mam przecież napi-projekt! Dzięki, Zuu xD
I maatko.. Co to w ogóle było za zakończenie??
Odcinek sam w sobie był świetny . Ach, Deaan! Nawet ja nie załapałam, że to ten..
Ale zakończenie??? *-*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
kaarmel
Uwięziona w bibliotece
Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 7767
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: podlaskie
|
Wysłany: Sob 15:43, 03 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Cóż... to chyba koniec końca, który wcale nie jest końcem? tak jak powiedział Chuck - "Ale nic tak naprawdę sie nie kończy, prawda?"
Cytat: | zacznijmy od postaci... Sam i starszy brat Dean. ja od początku do końca zostałam wierna Samowi. ani troszeczkę nie znienawidziłam go za to co robił. czy to była jego wina? ta szatańska dziwka go oszukała, a on jej wierzył. co on miał powiedzieć jeśli najbliższa mu osoba idzie do piekła, a ktoś mówi, że jest sposób, by go uratować? przecież każdy łapał by się czegoś takiego. każdy na pewno ma osobę dla której sam oddałby się do czeluści piekielnych. Dean... czy tylko on był poszkodowany? niezupełnie, ale on na pewno najgorzej. moim zdaniem Sam także dużo przeżył. wkurzyłam sie strasznie na starszego jak nie chciał mu uwierzyć. rozumiem - stracić zaufanie to naprawdę ciężka sprawa, ale czy on nie widział, że Sam żałuje? że żałuje, że pił tą demoniczną krew, że zabijał, że zapomniał o swoim człowieczeństwie? co do tego ostatniego to sie nie zgadzam. myślę, że to właśnie w głębi duszy ciągle miał człowieczeństwo. inaczej nie da sie wytłumaczyć tego, że pragnął sie poprawić...
więź braci - właściwie to dla niej zaczęłam oglądać ten piekielny serial. czemu piekielny? później powiem. bracia rzeczywiście sie bardzo kochają. aż sama chciałabym mieć z kimś tak wielką, przeogromną więź. w piątym sezonie nie mogłam przeżyć, że obaj nie ufają sobie. że się nie wspierają tylko jeden drugiego o coś oskarża, ma żal. pomyśleć, że zaczeło się tak łatwo. tak beztrosko właściwie. był śmiech, troskliwe zachowanie z obu stron. pomoc i takie tam. na pewno wiadomo o co chodzi. to, że się zepsuło? ta niewinność. dla mnie to jest tylko sprawka demonów. w szczególności tego szmatławca. odetchnęłam z ulgą, gdy Dean w ostatnim odcinku piątego sezonu mówił te cudowne słowa do Sama. "Sammy, it's ok, it's ok, I'm here. I'm not gonna leave you...". przez cały piąty sezon właściwie zachowywał sie tak jakby go nienawidził, a w ostatnim odcinku zrobił dla niego tak wiele. co prawda spodziewałam się, że on nie skoczy do tego otworu, czy jak to tam nazwać. myślałam, że te słowa będą wypowiedziane, gdzieś jak on będzie trzymał Sama na rękach, takiego zmarnowanego, po jakiejś wielkiej masakrze. cóż - jednak to mną bardziej wstrząsneło. i jeszcze te wspomnienia po tych słowach! po prostu coś cudownego, a zarazem po prostu drastycznego...
no i nie mogę poruszyć jeszcze kwestii ostatniej sceny! Sam, albo Lucyfer? cudowny powrót? nie czytałam innych spoilerów w tym temacie, ale myślę, że to po prostu Sam. cud, a może wola Boża, ale nie zginął. tylko nie chcę pozwolić, by Dean dalej sie nim zajmował. by tracił swoje życie z Lisą. by był szczęśliwy, zostawił Sama i jego problemy, jego życie, jego samego. żeby nie musiał być dla niego jak wieczny ojciec. żeby nie musiał się niczego dla niego wyrzekać... zastanawia mnie tylko ta lampa która zgasła nad głową Sama/Lucyfera... przypadek, czy znak, że to Lucek? jednak myślę, że to Sam. zdecydowanie, bo nawet gdzieś czytałam, że w szóstym sezonie Dean znowu powróci do życia łowcy właśnie przez Sama...
no i jeśli to przeczytasz Lenalee - CASTIEL! muszę powiedzieć, że pierwszy raz coś mnie tak przeraża, a zarazem to kocham. xD on jest niesamowity. przypomina mi troszke Sai'a z Naruto. taki nieobeznany w uczuciach ludzkich, w świecie, w tym całym bagnie. lecz to właśnie sprawia, że wydaje sie być sympatyczny! taki że aż chcę się nim opiekować...
no i jeszcze jednego nie mogę nie skomentować! Chuck? w ostatnim odcinku? dałabym sobie rękę uciąć, że to Bóg!
co do reszty... fabuła niezła. co prawda tak nieprawdopodobna, ale to chyba o to chodziło xDD nastawiłam sie na coś naprawdę przerażającego, ale co tam - nie bałam sie. tylko oczywiście nocą nie obejrzałam żadnego odcinka. no, a dalej - spodobały mi sie te potworki jak je nazywam. xD tylko później zaczeło sie to robić bardziej... psychologiczne. z tym wiążę sie ta piekielność tego serialu, która cóż... w pewnym stopniu mnie przerasta. no, ale jednak te dramatyczne wątki z czasem już nie nudziły, bo ciągle było tylko o jednym, a zaczeły wciągać! tak, tak. i teraz... teraz łzy mi poleciały z oczu, choć wiem, że to JESZCZE NIE KONIEC...
piekielny serial - nie myślałam, że aż tak dużo będzie tu o Apokalipsie, o aniołach i o całej tej boskiej reszcie. przeraża mnie to. do tej chwili. nawet teraz, bo po prostu zaczełam sie ostatnio zastanawiać, czy przypadkiem tak rzeczywiście nie jest. czy anioły zamiast białych puchowych skrzydełek nie są przypadkiem sadystami, albo czemu Bóg nas tak zostawił. czemu nie zapobiega temu wszystkiemu. wojnom i temu co robią ludzie. ostatnio przez to nie mogłam zasnąć tylko tak mocno się trzęsłam. nie tak zwyczajnie. po prostu moje wnętrzności przed snem na łóżku, sprawiały, że prawie mną podrzucało... poważnie. no, ale koniec. chciałabym po prostu jakoś to sobie poukładać. te wszystkie... odmienności.
co było najstraszniejsze? hmm. nie umiem wybrać. wiem, że najobrzydliwszy była Zaraza. po prostu jak ten staruszek wszedł do tego sklepu to mną podbiło i myślałam, że nie wyrobię..
a najlepsze? wszystkie chwile wspomnień, jak bracia byli mali... to jak Sam dał Deanowi ten łańcuszek... choć nie! tak samo mocno przeżyłam i uważam za mocny punkt jak Dean go wrzuca do kosza. coś niesamowitego... albo jak Dean oddaje swoje płatki Samowi, bo on po prostu ma na nie ochotę... przy tych wspomnieniach byłam najbardziej rozgoryczona. nie wiem czemu. albo odcinek jak oni byli w niebie... i ta scena jak razem z Samem puszczają fajerwerki.. czy ktokolwiek zauważył oprócz mnie tą miłość? nawet w samej, genialnej grze aktorów? to tak jakby oni sami byli nimi. postaciami... ale ogólnie to, że oni tak blisko siebie wtedy byli...
no, ale ogólnie wspomnienia, to wszystko składa sie na całość, że to nie John był ojcem Sama, tylko Dean. czy to może dlatego tak sie kochają i są tak sobie bliscy? bo mają tą więź jakby podwójną? jakby ojciec z synem i brat z bratem. cóż... każdy przyzna, że w serialu były dwie szmaty - John Winchester i wcześniej wspomniana choć bezimiennie - Ruby.
ogólem serialu lepszego nie oglądałam. nie ze względu na to, że się bałam, że poczułam jakąś telewizyjną adrenalinę... ale ze względu na to jakie wartości niesie w takim miejscu i czasie akcji. rodzina? dla kogo w tych czasach jest AŻ TAK ważna? dla Winchesterów. |
czekam... niesamowicie niecierpliwie, po ostatniej scenie, po ostatnich siedmiu odcinkach, czekam na szósty sezon.
PS. baaaaaaaardzo przepraszam za moje określenia co do jednej osoby (a właściwie dwóch), bo cóż - nie są zgodne ze słownikiem poprawnej polszczyzny, a na dodatek z normami kultury.
i przepraszam jeszcze, że tak chaotycznie. pewnie nie napisałam nawet połowy tego co bym chciała...
Edit. czemu pod cytatem wszystko jest takie duże? ;/
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez kaarmel dnia Sob 16:08, 03 Lip 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lenalee
Pożeraczka książek
Dołączył: 29 Lis 2009
Posty: 9553
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Baker Street 221B
|
Wysłany: Sob 16:58, 03 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
kaarmel napisał: |
Cytat: |
no i jeśli to przeczytasz Lenalee - CASTIEL! muszę powiedzieć, że pierwszy raz coś mnie tak przeraża, a zarazem to kocham. xD on jest niesamowity. przypomina mi troszke Sai'a z Naruto. taki nieobeznany w uczuciach ludzkich, w świecie, w tym całym bagnie. lecz to właśnie sprawia, że wydaje sie być sympatyczny! taki że aż chcę się nim opiekować... |
|
Ha! Cudowny, prawda? Moja najukochańsza postać z jakiegokolwiek serialu. Tylko, że ja postrzegam go zupełnie inaczej. Nie, jako faceta, którego można pogłaskać, poprzytulać i wypieścić, bo jest taki słodki. Owszem, jest, i to jak, ale jednocześnie tak okropnie cierpi, że aż mam łzy w oczach, gdy okazuje te chwile bólu i zwątpienia... chociażby w Boga. Ale dobrze, że Bóg widzi to, jak Cas jest mu wierny i dlatego go wskrzesił. Nie raz nawet. A odnośnie Chucka... Cały czas nurtuje mnie jedna, jedyna myśl odnośnie właśnie tej postaci. Was pewnie też, tych, którzy obejrzeli cały serial i końcówkę... Chuckową. SPOILER Czy Chuck naprawdę jest Bogiem? Bo po finale mam takie nieodparte wrażenie, że to jednak on. Ale sama już nie wiem... Pewnie wszystko wyjaśni się później. Na pewno. KONIEC
Kaami, wiedziałam, że spodoba Ci się ten serial. Jak już wspomniałam Ci na gg... nie ma słowa, które opisałoby zajebistość tego serialu.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Lenalee dnia Sob 17:00, 03 Lip 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kaarmel
Uwięziona w bibliotece
Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 7767
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: podlaskie
|
Wysłany: Sob 17:02, 03 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
nie no, to, że Cas cierpi też zauważyłam... ale to właśnie wszystko sprawia, że chcę go pocieszyć... ma taką twarz czy coś w tym stylu..no nie wiem..
ale jak on wykrzyczał wtedy do Boga takie słowa... na pewno wielu chciałoby tak zrobić.
i na pewno wielu także to zrobiło. szkoda mi go było. ale powienien zrozumieć, że go nikt nigdy nie zostawi xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lenalee
Pożeraczka książek
Dołączył: 29 Lis 2009
Posty: 9553
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Baker Street 221B
|
Wysłany: Sob 17:07, 03 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
A mnie właśnie bardzo zaimponował w tym momencie. I to, jak okazał swoją słabość... No i pokazał, że nie jest tylko jakimś tam żołnierzykiem na posyłki czy coś w tym rodzaju. Naprawdę niesamowita chwila i to właśnie jedna z moich ulubionych. Jak każda z Casem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kaarmel
Uwięziona w bibliotece
Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 7767
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: podlaskie
|
Wysłany: Sob 19:19, 03 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Lenalee ty zakochańcu xDD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zuz@
Złodziejka książek
Dołączył: 24 Cze 2006
Posty: 33075
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 29 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Polanica | Wrocław
|
Wysłany: Sob 23:57, 03 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Suuuper Kamii ,ze juz obejrzałas xD
Ale musze sie odwołac do tego ,co napisałas ,chociaz chyba zaraz strace [rzytomnosc z przemeczenia xD
Cytat: | zacznijmy od postaci... Sam i starszy brat Dean. ja od początku do końca zostałam wierna Samowi. ani troszeczkę nie znienawidziłam go za to co robił. czy to była jego wina? ta szatańska dziwka go oszukała, a on jej wierzył. co on miał powiedzieć jeśli najbliższa mu osoba idzie do piekła, a ktoś mówi, że jest sposób, by go uratować? przecież każdy łapał by się czegoś takiego. każdy na pewno ma osobę dla której sam oddałby się do czeluści piekielnych. Dean... czy tylko on był poszkodowany? niezupełnie, ale on na pewno najgorzej. moim zdaniem Sam także dużo przeżył. wkurzyłam sie strasznie na starszego jak nie chciał mu uwierzyć. rozumiem - stracić zaufanie to naprawdę ciężka sprawa, ale czy on nie widział, że Sam żałuje? że żałuje, że pił tą demoniczną krew, że zabijał, że zapomniał o swoim człowieczeństwie? co do tego ostatniego to sie nie zgadzam. myślę, że to właśnie w głębi duszy ciągle miał człowieczeństwo. inaczej nie da sie wytłumaczyć tego, że pragnął sie poprawić...
|
Dean kilkakrotnie zaznaczał ,ze wie ,ze Sam chce poprawy ,ale pomysl Kamii..kochasz kogos taaaak mocno ,ze idziesz za niego do piekla..wiesz co biedny Dean musial tam zrobic ,a potem ta ukochana osoba okłamuje Cie na kazdym kroku, przeklada demona ponad Ciebie...Dean nie mial nikogo innego,a Sam zrobil co zrobił ,wiec dla Niego to nie bylo proste...Tak bardzo zdradzil jego zaufanie... Nie dziwie sie Deanowi, sama nie jestem lepsza..A jeszcze bardziej boli mnie jego bol, bo jak sobie wyobrazic co on czul czujac co czuje do Sama..? Uwielbiam Sama od poczatku ,ale dla tego co zrobił trudno znalesc wytlumaczenie.. Najwazniejsze ,ze odpokutował winy. I strasznie mi go szkoda, bo chłopak sie zagubił...A człowieczenstwo jedynie zachowało sie w nim dzieki tej ich milosci...dzieki ,ze temu ,ze mial kogo kochac...i ze Dean nawet kiedy ten go tak pobil nie poddal sie..
Cytat: | więź braci - właściwie to dla niej zaczęłam oglądać ten piekielny serial. czemu piekielny? później powiem. bracia rzeczywiście sie bardzo kochają. aż sama chciałabym mieć z kimś tak wielką, przeogromną więź. w piątym sezonie nie mogłam przeżyć, że obaj nie ufają sobie. że się nie wspierają tylko jeden drugiego o coś oskarża, ma żal. pomyśleć, że zaczeło się tak łatwo. tak beztrosko właściwie. był śmiech, troskliwe zachowanie z obu stron. pomoc i takie tam. na pewno wiadomo o co chodzi. to, że się zepsuło? ta niewinność. dla mnie to jest tylko sprawka demonów. w szczególności tego szmatławca. odetchnęłam z ulgą, gdy Dean w ostatnim odcinku piątego sezonu mówił te cudowne słowa do Sama. "Sammy, it's ok, it's ok, I'm here. I'm not gonna leave you...". przez cały piąty sezon właściwie zachowywał sie tak jakby go nienawidził, a w ostatnim odcinku zrobił dla niego tak wiele. co prawda spodziewałam się, że on nie skoczy do tego otworu, czy jak to tam nazwać. myślałam, że te słowa będą wypowiedziane, gdzieś jak on będzie trzymał Sama na rękach, takiego zmarnowanego, po jakiejś wielkiej masakrze. cóż - jednak to mną bardziej wstrząsneło. i jeszcze te wspomnienia po tych słowach! po prostu coś cudownego, a zarazem po prostu drastycznego...
|
Wiez braci to chyba taki najmocniejszy powod dla ktorego w ogole ogladam ten serial. Bo w zadnym nie widziałam nic piekniejszego, czegos co tak chwyta za serca, czegos co tak bym pragneła..Podoba mi sie to ,jak coraz to powazniej i dramatyczniej bylo, ze wlasnie z zwyklych duchow zrobilo sie to cos wielkiego, ale zawsze chodzilo o braterska milosc..
Kamii ogladalysmy chyba inne 5 sezony, bo ja tam ani razu nie widzialam sceny ,po ktorej pomyslalabym ,ze Dean nienawidzi Sama...Widzialam jedynie przeogromna milosc do mlodszego brata. I bol po tym jak ten go zdradzil, bol ze nie dadza rady...Ale nigdy nienawisc...to ostatnie4 ze wszystkich slow swiata ,ktorym bym okreslila te uczucie.
A slowa Deana sa moimi ulubionymi z calego serialu ,co chyba widac. To byl moment kiedy pokazał jak kocha Sama, nie zotawił go, jak powiedzial: "Nie pozwole mu umrzec samemu". To byl chyba najpiekniejszy gest milosci z jego strony w serialu. Podobnie jak to co powstrzymalo Lucyfera- ich wspomnienia i milosc....
Cytat: | no i nie mogę poruszyć jeszcze kwestii ostatniej sceny! Sam, albo Lucyfer? cudowny powrót? nie czytałam innych spoilerów w tym temacie, ale myślę, że to po prostu Sam. cud, a może wola Boża, ale nie zginął. tylko nie chcę pozwolić, by Dean dalej sie nim zajmował. by tracił swoje życie z Lisą. by był szczęśliwy, zostawił Sama i jego problemy, jego życie, jego samego. żeby nie musiał być dla niego jak wieczny ojciec. żeby nie musiał się niczego dla niego wyrzekać... zastanawia mnie tylko ta lampa która zgasła nad głową Sama/Lucyfera... przypadek, czy znak, że to Lucek? jednak myślę, że to Sam. zdecydowanie, bo nawet gdzieś czytałam, że w szóstym sezonie Dean znowu powróci do życia łowcy właśnie przez Sama...
|
Co do ostatniej sceny zaluje ,ze nie zrobili jej wg planow Jensena- pokazac tylko tyl Sama, byloby bardziej dramatycznie, szczegolnie ,ze JAred walnal dziwna mine xD
Z opisu 6 sezonu wynika ,ze Sam uciekl z piekla. Mam nadzieje ,ze to TEN Sam, wiadomo raczej ,ze nie Lucek ,bo watek apokalipsy jest zamkniety...
Sadze ,ze jednym z piekniejszych gestow Sama bylo wlasnie to ,ze chcial zeby Dean byl szczesliwy. Bo co tu duzo ukrywac...Dean wychował Sama, nie ten dupek John, to Dean byl dla niego ojcem i bratem. I Sam chcial dac mu cos w podziece, co jest piekne. Chociaz moim zdaniem Dean nie kocha Lisy, on chcialby kochac ja, Bena i normalne zycie...Ale w koncu wroci do zycia łowcy...mam tylko nadzieje ,ze nic nie zrobia Lisie, bo bardzo ja lubie...
Cytat: | co do reszty... fabuła niezła. co prawda tak nieprawdopodobna, ale to chyba o to chodziło xDD nastawiłam sie na coś naprawdę przerażającego, ale co tam - nie bałam sie. tylko oczywiście nocą nie obejrzałam żadnego odcinka. no, a dalej - spodobały mi sie te potworki jak je nazywam. xD tylko później zaczeło sie to robić bardziej... psychologiczne. z tym wiążę sie ta piekielność tego serialu, która cóż... w pewnym stopniu mnie przerasta. no, ale jednak te dramatyczne wątki z czasem już nie nudziły, bo ciągle było tylko o jednym, a zaczeły wciągać! tak, tak. i teraz... teraz łzy mi poleciały z oczu, choć wiem, że to JESZCZE NIE KONIEC...
|
w koncu 'Supernatural', Kamii xD
Ja kocham ten serial ,bo dał mi radosc, bo mialam na co czekac potem co tydzien..A final...Kamii gdybys widziala ten tydzien kiedy na niego czekałam...to bylo niesamowite...gdybys widziala mnie rzucajaca sie na laptopa po powrocie z juwenalii...i ten placz...histeryczny placz. 13 maja..piekna data <3
Cytat: |
a najlepsze? wszystkie chwile wspomnień, jak bracia byli mali... to jak Sam dał Deanowi ten łańcuszek... choć nie! tak samo mocno przeżyłam i uważam za mocny punkt jak Dean go wrzuca do kosza. coś niesamowitego... albo jak Dean oddaje swoje płatki Samowi, bo on po prostu ma na nie ochotę... przy tych wspomnieniach byłam najbardziej rozgoryczona. nie wiem czemu. albo odcinek jak oni byli w niebie... i ta scena jak razem z Samem puszczają fajerwerki.. czy ktokolwiek zauważył oprócz mnie tą miłość? nawet w samej, genialnej grze aktorów? to tak jakby oni sami byli nimi. postaciami... ale ogólnie to, że oni tak blisko siebie wtedy byli...
no, ale ogólnie wspomnienia, to wszystko składa sie na całość, że to nie John był ojcem Sama, tylko Dean. czy to może dlatego tak sie kochają i są tak sobie bliscy? bo mają tą więź jakby podwójną? jakby ojciec z synem i brat z bratem. cóż... każdy przyzna, że w serialu były dwie szmaty - John Winchester i wcześniej wspomniana choć bezimiennie - Ruby.
|
Kocham to jak oni byli mali, czytalam ostatnio komiksu kawałek i sie rozpłynełam. Zachwycało mnie jak malutki Dean opiekował sie malenkim Samem..4 lata roznicy ,a on byl dla niego ojcem. Dlatego wlasnie nienawidze Johna. Ze zrzucil wszystko na Deana, ze nie potrafil stawic czoła temu kim byl Sam...Lepiej bylo sprzedac dusze i na pozegnanie zrzucic zadanie na Deana mowiac ,ze ten ma zabic najwazniejsza dla niego osobe w calym wszechswiecie..
Kocham scene z nieba z fajerwerkami! Wczoraj wlasnie obejrzałam ten odcinek..oczywiscie ryczalam strasznie, bo tak przykro mi sie robi ,jak okazuje sie ,ze niebo Sama to pieklo Deana I jeszcze bardziej wkurzam sie na Johna za ta scene z telefonem i Deanem pocieszajacym mame I jak Sam mowi,ze ten od tak dawna sprzatal bałagan ojca...
Wyrzucenie naszyjnika- plakalam i przezywałam to tydzien, serio. Po prostu kocham ten naszyjnik, marze o takim! To mi tak złamało serce Nie dosc ,ze ogolnie Dean byl juz wtedy na skraju zalamania to ja tez!
Gra aktorow? Ta chemia miedzy Jensenem i Jaredem jest niezwykla! Oni sa braci dla mnie Bo tak sie zachowuja, uwioelbiam filmiki z nimi, uwielbiam to ,ze byli swiadkami na swoich slubach, uwielbiam ze sa taka namiastka Deana i Sama
Ruby ciemna byla do dupy ! Nie wiem jak Jared mogl poslubic ta aktorke xD Ta blond jeszcze mnie nie denerwowała ,bo miała charakterek xD
Ufff, taraz moge zemdlec juz
Jejku przez ten powrot do przeszlosci i cala analize zwariuje zaraz. Chce 6 sezon! Albo chociaz ten 25 lipca i pierwszy filmik promujacy !
P.S ale sie nameczylam ze spoilerami ;/
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Zuz@ dnia Nie 0:01, 04 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
kaarmel
Uwięziona w bibliotece
Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 7767
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: podlaskie
|
Wysłany: Nie 10:14, 04 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Zuz@ napisał: | Kamii ogladalysmy chyba inne 5 sezony, bo ja tam ani razu nie widzialam sceny ,po ktorej pomyslalabym ,ze Dean nienawidzi Sama...Widzialam jedynie przeogromna milosc do mlodszego brata. I bol po tym jak ten go zdradzil, bol ze nie dadza rady...Ale nigdy nienawisc...to ostatnie4 ze wszystkich slow swiata ,ktorym bym okreslila te uczucie. |
Wiesz to znowu nie tak, że spojrzałam na to, że on go nienawidzi całym sercem... tylko tak odrzucał go od siebie czasem. chociażby wlaśnie nie mogę przeżyć tej sceny z naszyjnikiem, jak go wrzucał do kosza... musiał wiedzieć, że to ważne dla Sama. przecież to był taki ważny prezent... (chyba właśnie za ten dramatyzm jakiś ukochałam tą scenę)
no albo na koniec 05x01 mówi do niego tak.. jakby to była wszystko wina Sama, a on nie chciał mu wybaczyć, albo za mało się starał.. rozumiem ten ból jego, że Sam widział tylko Ruby, a ani kawałka innego świata, ale to było takie... no nie wiem jak to określić.
aj tam. chyba za głupia jestem na ten serial xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zuz@
Złodziejka książek
Dołączył: 24 Cze 2006
Posty: 33075
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 29 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Polanica | Wrocław
|
Wysłany: Nie 10:38, 04 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Nie jestes , Kamii xD
Tyle ,ze naprawde ostatnia rzecza , która powiedziałabym o uczuciach Deana jest nienawisc. Bo skoro tak to co trzeba wtedy powiedziec o tym co Sam czul do Deana na koniec 4 sezonu...mega nienawisc? Przeciez on go prawie wtedy udusil, zostawił go i poszedł do Ruby Wiec to mozna nazwac tymczasowa nienawiscia. Tzn ja tego tak nie nazwe, bo jak powiedziałam słowo ''nienawisc jesli chodzi o braci dla mnie nie istnieje. Oboje sie zagubili. I przede wszzystkim sa ludzmi. A ludzie nie wybaczaja sobie taki rzeczy od razu, nie mowia "spoko, rozumiem ,ze chciałes mnie zabic przez jakas sukę..". Szczegolnie jesli kochali sie tak jak Dean z Samem. Dean sie starał ,ale nie dziwie sie mu ,ze nie mogl tak latwo wybaczyc Samowi..jakby bylo na odwrot adze ,ze am tez nie bylby taki skory do wybaczania, z reszta Sam chyba doskonale rozumiał brata..
Mysle ,ze własnie wyrzucenie tego naszyjnika nie bylo tyle czyms smutnnym jesli chodzi o braci ,ale symbolicznym pokazaniem straceniem nadzieji przez Deana. To juz byl ten moment kiedy w jego głowie pojawił sie pomysł powiedzenia TAK. I mysle ,ze Sam tez widział ,ze jego brat juz jest na skraju załamania..No bo w sumie Dean dostaje po kosciach odkad wrócił z piekła...nie dosć ,ze musiał robic tam to co robił, to potem jeszcze Sam go okłamuje i zdradza, Anioly wykorzystuja, brat prawie zabija, okazuje sie ,ze złamał 1 pieczec...A potem ,ze on i brat maja sie zabic ,bo sa naczyniami Michała i Lucyfera..Ludzie gina ,a on nie moze nic zrobic..a potem jego ostatnia nadzieja- Bóg okazuje sie bzdura...wiec tracac ostatnia nadzieje wyrzuca naszyjnik. Chociaz ciagle mam nadzieje ,ze Sam go zabrał...
Mysle ,ze gdyby Dean nienawidzil Sama (blee, jak pisze to az źle sie czuje xD) to wszystko potoczyłoby sie inaczej. Nawet po wizji w The End nie znalazłby brata ,a zobacz jak go to ruszyło ,ze nie byl przy Samie ,a on powiedział TAK. No i szybciej powiedziałby TAK, nie wahałby sie, nie interesowałoby go ze zawiedzie Sama.. No i przede wszytskim gdyby miał w sobie chociaz troche nienawisci nigdy nie pojechałby na ten cmentarz, nigdy nie pojechałby zginac z rak diabła ,zeby byc przy swoim malym braciszku...
Zaufanie to nie jest błaha rzecz, przynajmniej dla mnie. To jedno z wazniejszych uczuc, i raz naderwane trudno odbudowac. I ciesze sie ,ze twórcy nie zrobili scen ,ze wszystko jest ok, bo wtedy byloby mi przykro ,ze cała ta ich miłosc ,któa widziałam przez prawie 4 sezony to bzdura, bo skoro tak szybko by wybaczył to co znaczyłoby dla niego to wszystko? Nic. Bo zdrada boli najbardziej kiedy tak mocno kochasz. Wiec im dluzej odbudowywali to zaufanie tym bardziej sie kochali z Samem. Kochali ponad wszystko, ponad demony, anioły i inne bzdury.
Jesli chodzi o wiez chłopaków to najbardziej uwielbiam pod tym wzgledem 5 sezon. Bo jest najprawdziwsza, nieidealna. Od poczatku widzimy ,jak to naprawiaja. Naprawiaja tak ,ze ich wiez i milosc ratuje swiat. To jest piekne. Piekne jest ,ze mimo ze sie na sobie zawiedli to naprawili to. Mimo ,ze watpili nie raz to..zawsze dokonywali dobrego wyboru, wierzyli w siebie.
Dlatego ,jak czytam Kamii o tej nienawisci ,która widziałas to łamie mi sie normalnie serce...Bo tam gdzie ja widze wielka milosc, inni widza najwidoczniej cos innego. Moze po rposru zbyt idealizuje Sama i Deana?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kaarmel
Uwięziona w bibliotece
Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 7767
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: podlaskie
|
Wysłany: Nie 10:47, 04 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Zuz@ napisał: | Dlatego ,jak czytam Kamii o tej nienawisci ,która widziałas to łamie mi sie normalnie serce...Bo tam gdzie ja widze wielka milosc, inni widza najwidoczniej cos innego. Moze po rposru zbyt idealizuje Sama i Deana? |
tak samo ja Zuu mogę tego nie rozumieć, bo za młoda jestem.. :[ jeszcze mało mnie życie doświadczyło.
jednak teraz dopiero pomyślałam o tym, że wtedy w czwartym sezonie to Sam go pobił... i wyszedł nawet jak wiedział, że nie ma później po co wracać..
aaaaaaaaa! mam taki mętlik w głowie. i nie wiem przez co.
EDIT:ale tą miłość oczywiście też widziałam! taką jakiej jeszcze nigdy indziej. szczególnie było ją chyba było widać własnie w ostatnich odcinkach piątego. coś niesamowitego. poczynając od 16 aż do końca. to co oboje mówią... oboje, bo Dean to wiadomo co powiedział, zrobił, ale jednak to też dowód miłości jak Sam kazał mu obiecać, że go nie będzie ożywiał. myślę tak wogóle teraz, że on chyba wiedział, że wyjdzie z piekieł i tak specjalnie zrobił...
w każdym razie fakt - te cierpienie Deana ten ból to też był z miłości. inaczej przeszłoby to koło niego... a znowu może i nie było strasznie po nim widać, ale on przecież kryje te uczucia...
ale dalej mam takie napady, że tego kompletnie nie zrozumiałam jakoś...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez kaarmel dnia Nie 11:14, 04 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zuz@
Złodziejka książek
Dołączył: 24 Cze 2006
Posty: 33075
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 29 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Polanica | Wrocław
|
Wysłany: Nie 11:12, 04 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Kamii, ja po prostu doswiadczylam ,ze odbudowa zaufania jest wrecz niemozliwa. No i nienawisc...to baaaardzo mocne uczucie, niczym milosc. To ono doprowadza do smierci, lez... Wiec gdyby Sam z Deanem laczyla nienawisc to w finale zobaczylibysmy ich stopjacych naprzeciw siebie. Bo oni nienawidzili Diabła, wiec co by bylo gdyby nienawidzili siebie? Przeciez to anjgorsze co mozesz czuc do innego czlowieka...wiec ogolnie wtedy okazało sie ,ze wiez braci nie istnieje i nie mam za co kochac ten serial, bo przeciez tu nie chodzi o walke dobra ze złem ,ale o nich. Wiec jesli sie nienawidza to o czym jest ten serial?
No igdyby Dean nienawidzil Sama to czy po tym jak ten wyszedł Dean w ogole interesowałby sie nim? Sam zostawil go pobitego i wiedzial ,ze wychodzac juz nic nie bedzie takie same..wybrał Ruby do cholery! Wiec jak Dean mogl o tym zapomniec? Jak mógł nie myslec o tym ,ze stał sie wazniejszy od demona. Jasne, Ruby to manipulatorka i szmata ,ale Sam dał sie tak omamic ,ze zapomniał o tym kto byl naprawde wazny.
Nienawisc to najgorsze uczucie jakie moze laczyc ludzi. To co robili dla siebie Sam z Deanem jest nie do pomyslenia nawet dla osob ,ktore sie kochaja. W takich wypadkach trzeba kogos bezgranicznie, bez zastanowienia wiedziec ,ze sie straci dla niego zycie, pojdzie do piekla, poswieci. Trzeba kochac kogos calym soba. A taka milosc to przeciwienstwo nienawisci. Wiec gdyby czuli wlasnie nienawisc to predzej by sie pozabijali niz oddawali za siebie zycie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lenalee
Pożeraczka książek
Dołączył: 29 Lis 2009
Posty: 9553
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Baker Street 221B
|
Wysłany: Nie 18:17, 04 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Naprawdę, pierwszy raz spotkałam się z tym, że są jakieś przypuszczenia, iż Dean i Sam się nienawidzili. Nie ważne, czy była to nienawiść jednostronna... Deana czy Sama. Ja nawet nie dopuszczam do siebie tej myśli, że oni w jakiejkolwiek chwili mogli czuć do siebie nienawiść. Chociażby odrobinkę. Bo to jest po prostu NIEMOŻLIWE! Nie ma takiej opcji, żeby się nienawidzili. Gdzieś tam wspomniała Zuu, że ten serial przede wszystkim opiera się na niesamowitej więzi między braćmi, ich bezgranicznej miłości (ja sama tak sądzę i z pewnością nie jestem jedyna). Gdyby oni czuli do siebie nienawiść... Ja sobie tego nie wyobrażam. Bo wiemy przecież, że nienawiść prowadzi do tego, iż w jednej chwili możemy zrobić coś, czego nigdy byśmy nie zrobili. Nawet byśmy o tym nie pomyśleli. Więc gdyby któryś z braci czuł do drugiego nienawiść... to wszystko, absolutnie wszystko by się pozmieniało. Nic nie byłoby już takie samo. Jeden moment, jedna chwila, gdy któryś zrobiłby coś innego... potoczyłaby się lawina i mielibyśmy zupełnie inne zakończenie. Wszystko by się zmieniło. W każdym niemal odcinku widzimy, jak ogromną miłością darzą się ci cudowni bracia. Ta miłość jest tak niewyobrażalnie wielka, że jeden za drugim skoczyłby w ogień. Nie wątpię, że zrobiłby to Sam, który gdzieś po drodze zabłądził i postąpił źle. Postąpił źle, ale potrafił to zatrzymać! Zmienić się, choć wymagało to od niego ogromnej siły i odwagi. Z pewnością gdzieś w nim, głęboko, nadal jest to małe ziarenko, które doprowadziło go do picia krwi Ruby, ale widziałyśmy przecież, jak bardzo Sam się stara, aby więcej się to nie powtórzyło. Chwile słabości były ogromne i nie raz mógł znowu wkroczyć na tą drogę i już z niej nie powrócić. Ale wrócił i zrobił to właśnie dla brata! Bo wiedział, że Dean cały czas pokłada w nim ogromną nadzieję i wiarę, że go kocha, że boi się o niego. I że gdyby Sam postanowił nadal robić to, co robił wcześniej, Dean mimo początkowej wściekłości (wściekłości, NIE nienawiści) próbowałby odzyskać brata, mimo wszystko. Te wszystkie momenty, wzloty i upadki Winchesterów, ich opieka sobą i niewyobrażalna miłośc sprawiają, że ten serial jest tak niesamowity. Bo nigdy nie spotkałam się z tak ogromną więzią między braćmi. Więzią, której nie zniszczyła nawet Apokalipsa! Tej więzi nic, nigdy nie zniszczy. A już z całą pewnością nie nienawiść. Moje zdanie jest takie, że ona nigdy nie stanie między braćmi. Mogę się mylić, bo przecież wszystko może się jeszcze zdarzyć, ale uważam, że nienawiść absolutnie nigdy ich nie rozdzieli. Byłyśmy świadkami tylu cudownych scen, że nie mam co do tego wątpliwości. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Lenalee dnia Nie 18:20, 04 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
kaarmel
Uwięziona w bibliotece
Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 7767
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: podlaskie
|
Wysłany: Nie 20:10, 04 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
KAARMEL napisał: | przez cały piąty sezon właściwie zachowywał sie tak jakby go nienawidził |
mówiłam już na początku, że tak się zdawało, że tak się zachowywał. odrzucał go, nie chciał jakby wysłuchać czy zrozumieć...
a nie że go nienawidził.
eh. nie mówię już nic po prostu ja miałam takie wrażenie z tego jego zachowania czasami.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lenalee
Pożeraczka książek
Dołączył: 29 Lis 2009
Posty: 9553
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Baker Street 221B
|
Wysłany: Nie 20:17, 04 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Oj, tam. Przecież każdy może się pomylić. Uznam to tak, że cudowna gra aktorska tych niesamowitych aktorów może wprowadzić w błąd każdego widza, gdyż nie wszystko w tym serialu jest tym, na co wygląda. I to wszystko wyjaśnia.
O, Józefie, jak ja się już stęskniłam za Casem. Jutro, jak mi się uda, koniecznie muszę obejrzeć z nim jakiś odcinek, bo cierpię na niedosyt. To nie jest normalne.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kaarmel
Uwięziona w bibliotece
Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 7767
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: podlaskie
|
Wysłany: Nie 20:38, 04 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
a jak mnie te duże litery wkurzają ! ;/ w moim poprzednim poście. ehh. to nie specjalnie tak powiększylam
a czy to pomyłka? no nie wiem, nie wiem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lenalee
Pożeraczka książek
Dołączył: 29 Lis 2009
Posty: 9553
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Baker Street 221B
|
Wysłany: Nie 21:12, 04 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
No bo miałaś mylne wrażenie, prawda? No... chyba i ja zaczynam się w tym wszystkim gubić. Wiem tylko, że o nienawiści nie może być tutaj mowy. Takie jest przynajmniej moje zdanie. Z którym oczywiście nie musisz się zgadzać. Ehh...
Zuu, widziałaś to...?
http://www.youtube.com/watch?v=INNv2vFp0Ig
HA! To po prostu niemożliwe.
Albo ten. I Dean na początku... I dodatkowo ta piosenka, jedna z moich ulubionych. Aż mam łzy w oczach, gdy to oglądam. Biedaczek, tyle musiał znieść...
http://www.youtube.com/watch?v=omttdVX6duk
Ale to jest urocze.
http://www.youtube.com/watch?v=KVHldjRNwmQ
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zuz@
Złodziejka książek
Dołączył: 24 Cze 2006
Posty: 33075
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 29 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Polanica | Wrocław
|
Wysłany: Pon 0:32, 05 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Lenalee zobacze3 jak bede zywa xD
I zgadzam sie w 100%v z Twoim poprzednim postem, tym na biało xD
Ogolnie jetem nieprzytomna ,ale nie wiem czy zasne z mysla ,ze Kamii tak to odebrałas xD Za bardzo przezywam ten serial...zdecydowanie
No bo jesli oni by sie nienawidzili nie obejrzałabym ani jednego odcinka wiecej...bo ogolnie nienawisc to najstraszniejsze uczucie wiata, nie ma nic gorszego...Czasem naduzywam tego słowa ,ale tak naprawde nie wyobrazam sobie ,zebym miała kogos nienawidzic, to takie straszne...nie ma naprawde nic gorszego. Przeciez gdyby sie nienawidzili juz dawno by sie pozabiljali, bo to sie walsnie robi z nienawisci..
A oni jedyne co pokazali to bezgraniczna milosc..Byli źli ,ale jdnak mimo zlosci, zdrady walczyli o siebie...
Jedyna rzecza jakiej bracia nienawidzili bylo zło. Demony, Diabeł..
Kamii serio uwazasz ze oni wzgledem siebie czuli to samo co wzgledem Lucyfera czy zołtookiego demona?
Ehh..ja kocham ten serial za ich bezgraniczna milosc, i nic tego nie zmieni xD!
I tak chciałabym obejrzec 6 sezon juz! a tu tyle czeeeekania
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Zuz@ dnia Pon 0:33, 05 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
kaarmel
Uwięziona w bibliotece
Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 7767
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: podlaskie
|
Wysłany: Pon 8:57, 05 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Zuz@ napisał: | Kamii serio uwazasz ze oni wzgledem siebie czuli to samo co wzgledem Lucyfera czy zołtookiego demona? |
Zuu! no proste, że nie! przenigdy w życiu!!
dobra. zaczne od początku tylko z lepszym doborem słów.
czasem miałam wrażenie, że oboje byli tak na siebie wściekli, że tak nie potrafili siebie zrozumieć, że to wszystko podpadało pod jedną wielką katastrofę, czyli złe uczucia i osłabienie więzi. oczywiście chwilowej, bo tak naprawdę wiadomo, że w głębi była cudowna braterska miłość dalej.
to tak jakby żaden nie mógł na drugiego patrzeć za to, że ten drugi próbuje go uchronić, czy ocalić... taka złość, właśnie wściekłość aż, którą podparłam pod słowa zachowanie jakby sie nienawidzili, które teraz jak to przemyślałam wszystko fakt - są o wiele, wiele za ostre, bo jedyne co to mogło być to tylko złość na drugiego. bo cóż - czy Dean przypadkiem nie był właśnie wściekły, a do tego rozgoryczony tym co robił Sam?
zrozumiał ktoś lepiej moje odczucia? chyba nawet ja już to sobie poukładałam..
ale namieszałam. aż mi wstyd xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zuz@
Złodziejka książek
Dołączył: 24 Cze 2006
Posty: 33075
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 29 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Polanica | Wrocław
|
Wysłany: Pon 10:13, 05 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Taki dobór slów o wiele bardziej mi sie podoba xD
haha xD
Bo no jasne ,ze byl wsciekly! Sam chyba sam byl na siebie wsciekly (jak to w ogole brzmi- Sam sam xD)...i jak mu sie nie dziwic? Sam rozpetał apokalipse przez swoje zapatrzenie w Zruby, prawie go przez to zabił- slepy na wszytko. Sadze ,ze Dean rownie mocno co na Sama byl wsciekly na siebie. Wlasnie za to ,ze zbyt go kocha. Ze gdyby nie ta jago ogromna milosc to nic by sie nie stało...bo Sam by nie zyl, bo nie bylby samotny ,gdy ten byl w piekle, bo mialby sile ,zeby go powstrzymac.
Dean mial po prostu żal. Ale jak mu sie dziwic? Sam zasluzyl, z cała moja miloscia do niego- zachował sie jak...no xD Zasłuzł na ta złoc i zal, sam je do siebie miał. Jakby Dean nie był zły na niego to jednoznacznie by znaczyło ,ze nie jest normalny i ze chyba nie ma uczuc..
Co do złosci to sie zgadzam w 100% I własnie dlatego pod wzgledem ich wiezi kocham najbardziej 5 sezon bezsprzecznie, bo przez te złe momenty najbardziej widac ich milosci. Tak naprawde w zadnym sezonie nie bylo to tak silne i prawdziwe..
To chyba doszłysmy do porozumienia ;D
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kaarmel
Uwięziona w bibliotece
Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 7767
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: podlaskie
|
Wysłany: Pon 10:26, 05 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
no właśnie! o to mi chodziło!
aż ulżyło mi, że zostałam zrozumiana xD
i fakt - czasem lepiej się rozpisać niż ująć w kilku słowach, które nie wyrażą tego co tak naprawdę wyraża mnóstwo słów, bo wszystko jest takie zagmatwane i jeszcze dodatkowo sie plącze, bo uczuć wogóle nie można czasem wyrazić żadnymi słowami
ale myślę, że znowu z pradziwej złości to blisko do nienawiści. tylko chyba zależy w jakiej sytuacji myślę, że jeszcze zależy kto z kim
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lenalee
Pożeraczka książek
Dołączył: 29 Lis 2009
Posty: 9553
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Baker Street 221B
|
Wysłany: Pon 10:32, 05 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Może Dean był zły na siebie za to, że tak wielką miłością darzy brata i to nie pozwala podjąć mu pewnych kroków, ale przede wszystkim był wściekły na siebie za to, że nie może nic zrobić. Pewnie w pewnym sensie uważał, że zawiódł nie tylko Sama, ale i ojca, który mimo tego, co robił, ale i tak był jego wielkim wzorek i kochał tego człowieka ponad wszystko. I ja uważam, że to dlatego tak najbardziej był na siebie wściekły. Bo jako starszy brat powinien się Samem opiekować, a nie potrafił go uchronić przed wkroczeniem na tę drogę. To takie smutne, że Dean obwiniał się o coś, co nie było jego winą, bo to przecież była decyzja Sama. Dean poszedł do piekła dlatego, bo chciał, aby jego młodszy braciszek żył. A znowu Sam nie mógł pogodzić się z myślą, że Dean zrobił to dla niego. I że go stracił. I pewnie dlatego robił to z Ruby (pił jej krew, zboczuchy ), bo tak bardzo cierpiał. No i to jest tak strasznie zagmatwana sprawa. Ten zrobił to przez to, a znowu ten drugi zrobił to, bo ten zrobił to przez to. Czasami można się w tym pogubić, ale to nie jest takie trudne. Ważne, że miłość i więź braci przetrwała. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zuz@
Złodziejka książek
Dołączył: 24 Cze 2006
Posty: 33075
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 29 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Polanica | Wrocław
|
Wysłany: Pon 10:33, 05 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Miedzy złoscia a nienawiscia moze byc ogromna roznica ,ale moze tez byc cienka linia badz moga wspolgrac
Jednak w tym wypadku to byla ogromna roznica, bo złosc wiazała sie z ogromna miloscia po prostu..I zalem do drugiej osoby. Ale potem zlosc zeszla na dalszy plan
Lenalee czyli ogolnie wszystko sie sprowadza ,ze ich milosc jest za wielka i doprowadza do roznych rzeczy, bo zyc bez siebie nie moga xD
Haha Kamii ja po prostu jestem uparta i meczaca xD No i mam ostatnio zle dni, bardzo zle ,wiec musiałam chociaz jedna sprawe wyjasnic, biorac pod uwage cala reszte..
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Zuz@ dnia Pon 10:35, 05 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
kaarmel
Uwięziona w bibliotece
Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 7767
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: podlaskie
|
Wysłany: Pon 10:58, 05 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
co tu wyjaśniać
po prostu różnica odczuć. bywa Zuu
dla mnie to było to co napisałam już za tym drugim razem. bardziej wytłumaczone niż tylko w 5 słowach, które wtedy zawierało coś nie niezgodnego z prawdą, a po prostu nieodpowiednie słowo takie... niedopowiedziane słowo. bo powinno być coś w stylu >zachowywali się jakby byli na siebie wściekli i przez to nie mogli siebie zrozumieć, ani swoich postępowań, a czasem nawet przez tą złość nie chcieli sobie nic tłumaczyć, bo woleli swoje małe, własne wyjaśnienia, albo fantazje (xD)< coś takiego przynajmniej no wiecie już o co mi chodziło w tamtych słowach!
i złość minęła u nich, ale nikt nie ukryje, że była kiedyś duża
a rzeczywiście to wszystko o czym mówimy to tylko do jedynego sprowadza - ta wielka, przewielka, największa miłość!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zuz@
Złodziejka książek
Dołączył: 24 Cze 2006
Posty: 33075
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 29 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Polanica | Wrocław
|
Wysłany: Pon 11:06, 05 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Kamii tylko akurat w przypadku tych odczuc jestem strasznie waleczna xD Bo nienawisc wykluczalaby ogromna milosc przez ktora ogladam ten serial xD Wiec wiesz..musiałam sie troche napisac xD
A zlosc byla, chociaz jak Lenalee glownie na siebie, niz na brata. Nie mogl go ochronic przed tym co sie wydarzylo i źle mu z tym bylo, a Sam byl dorosly i dokonal samodzielnie takiego durnego wyboru ,wiec bardziej powinien byc na niego zly za idiotyzm w 4 sezonie Sam ma szczescie ,ze sie potem zrehabilitował i ze Dean go tak kocha xD W kazdym razie ta zlosc byla baaaaaaaaardzo uzasadniona w tym wypadku
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kaarmel
Uwięziona w bibliotece
Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 7767
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: podlaskie
|
Wysłany: Pon 11:08, 05 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
no tak
dobra, dobra już się nie wykłócam xDD
ale jednak nie mogę przeżyć, że oni tak się na siebie patrzyli jakby braćmi nie byli czasem. raz jeden na drugiego, a czasem drugi na pierwszego. no masakra. było widać, że przez te wydarzenia to w tamtym czasie nie tylko miłość grała na uczuciach..
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|